Kultura » Kultura
Marek Karpiński, „Najstarszy zawód świata”, recenzja
Zobacz więcej zdjęć » |
Od zarania ludzkości aż po czasy dzisiejsze próbowano poradzić sobie z prostytucją: surowymi karami, grzywnami, podatkami, kościelnymi klątwami, kontrolami policyjnymi, reglamentacją.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Wszystko na nic. Prostytucja była, jest i wiele wskazuje, że będzie, dopóki będą żyli ludzie. Taki wniosek można wysnuć z ciekawej i zarazem pouczającej książki Marka Karpińskiego „Najstarszy zawód świata. Historia prostytucji”, wznowionej przez Iskry.
Karpiński, jak przyznaje, bardziej czuje się dziennikarzem niż historykiem, ale to akurat jego książce wyszło na dobre. Jest napisana bez naukowego zadęcia, za to błyskotliwie. Autor zaznacza również, że jego praca ma charakter teoretyczny, a on sam nigdy nie korzystał z usług panien lekkich obyczajów. Brak praktyki kompensowany jest jednak przez świetną znajomość tematu, do tego dobrze udokumentowaną. Karpiński przywołuje gęsto i często prace historyczne, naukowe i literackie, łącznie z wierszowanym XVIII-wiecznym „Przewodnikiem warszawskim”, którego autor Antoni Felicjan Nagłowski bardzo dokładnie opisał prostytucję w stanisławowskiej stolicy Polski (łącznie z nazwiskami, adresami i cenami).
W swoich esejach Marek Karpiński prowadzi więc nas przez stulecia – od starożytności po współczesność – pokazując, jak się rozwijała i zmieniała prostytucja. Od całkowicie legalnej formy, gdy seks uprawiano w starożytnych greckich świątyniach aż po dzisiejsze agencje towarzyskie, tzw. salony masażu i usługi ogłaszane w Internecie. Lecz tak naprawdę „Najstarszy zawód świata” jest czymś więcej niż tylko historią prostytucji. „Pochylenie się nad tematem prostytucji – pisze Karpiński – to nie tylko poznawanie panien, które świadczą usługi miłosne, ale też osób, którym są one świadczone. Także i tych, którzy nie korzystają; tych, którzy zakazują prostytucji, którzy ją zwalczają. To pochylenie się nad człowiekiem”.
Powtórzmy bez cienia ironii: świetna książka, pełna interesujących szczegółów (można się np. dowiedzieć, skąd w języku polskim wzięło się określenie „alfons”). A wszystkim polecam pyszną historię o pięknej Fryne.
SalonKulturalny.pl
Nadesłał:
puella
|
Komentarze (0)