Technologie » Internet
Szerokopasmowy internet ma tylko co dwunasty Polak
Zobacz więcej zdjęć » |
Choć w ciągu minionego roku liczba polskich użytkowników szerokopasmowego internetu wzrosła o ponad połowę, to naszemu krajowi wciąż daleko do unijnych liderów w tym względzie: Danii, Finlandii, Holandii i Szwecji, gdzie szerokopasmowy dostęp ma ponad 30 proc. mieszkańców. To więcej niż w tak zinformatyzowanych krajach jak USA, Kanada, Korea Południowa czy Japonia.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Średnia w UE to 20 proc. Unijna komisarz Viviane Reding chce zwiększyć ten wskaźnik do 30 proc. w 2010 roku, do czego zresztą zobowiązali się unijni przywódcy w zeszłym tygodniu na szczycie w Brukseli.
"Rozwój telekomunikacyjny, w tym dostęp do szerokopasmowego internetu, to siła napędowa gospodarki. Decyduje o nim nie tylko dobrobyt danego kraju, ale także otwarcie rynku na konkurencję" - powiedziała komisarz na konferencji prasowej.
Z konkurencją zaś w Polsce nie jest najlepiej z uwagi na wciąż dominującą pozycję Telekomunikacji Polskiej SA. KE wytyka w raporcie, że do TPSA należy 59 proc. rynku internetu szerokopasmowego i 71 proc. rynku telefonii stacjonarnej.
"Na polskim rynku potrzeba więcej skutecznej konkurencji" - głosi raport KE.
Drugim hamulcem są wysokie koszty podłączenia, zaś trzecim - brak infrastruktury: tylko 70 proc. Polaków w ogóle ma dostęp do stałej linii telefonicznej.
Choć udział TP SA w rynku internetu szerokopasmowego spadł w ciągu roku o 10 proc., KE wskazuje, że bez znaczących i kosztownych inwestycji nie będzie możliwe radykalne zwiększenie dostępu do tej usługi.
"Polskim problemem są niektóre decyzje Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) podejmowane bez uprzedniej analizy rynku, co prowadzi do braku stabilności i pewności prawnej, a to odstrasza operatorów od inwestowania w rozwój internetu" - podkreślił w rozmowie z PAP ekspert KE.
Jego zdaniem, podejmowane z poparciem UKE próby dotarcia z internetem do bardziej odległych regionów dzięki wykorzystaniu fal radiowych są prowadzone na zbyt mała skalę, by wpłynąć na poprawę sytuacji.
Raport wytyka Polsce także inne, drobniejsze niedociągnięcia, w tym długi czas oczekiwania na przeniesienie numeru do innego operatora. W telefonii stacjonarnej trwa to czasem nawet miesiąc, zaś w komórkowej - 8 dni. W Irlandii i na Malcie wystarcza do tego jeden dzień i KE zaproponowała w pakiecie reform, nad którym debatują obecnie kraje członkowskie, by taki był unijny standard.
KE nie ma natomiast zastrzeżeń, jeśli chodzi o prężnie rozwijający się dzięki zażartej konkurencji polskich operatorów rynek telefonii komórkowej. Tzw. penetracja rynku (liczba aktywnych numerów w porównaniu z liczbą ludności) wzrosła w 2007 roku do 97 proc. "Rynek charakteryzuje się rosnącymi inwestycjami i spadającymi cenami dla konsumentów" - odnotowuje z zadowoleniem KE.
Wartość sektora telekomunikacyjnego w UE wynosi prawie 300 miliardów euro, co stanowi 2 proc. unijnego PKB. Rok 2007 był piątym kolejnym rokiem wzrostu inwestycji w tym sektorze, których wielkość przekroczyła 50 miliardów euro (wynik podobny do odnotowanego w USA i wyższy od uzyskanego łącznie przez Chiny i Japonię).
Przychody samej telefonii komórkowej zwiększyły się w 2007 roku o 3,8 proc. do 137 miliardów euro. Przychody z tracącej klientów telefonii stacjonarnej spadły o 5 proc. w porównaniu z rokiem 2006. Operatorzy zrekompensowali to sobie mocnym wzrostem w usługach szerokopasmowych, z których przychody wyniosły 62 miliardy euro. W 2007 roku codziennie do internetu szerokopasmowego podłączało się w UE 50 tys. gospodarstw domowych.
Komentarze (0)