Społeczeństwo » Społeczeństwo
Wywiad z autorem serwisu Sponsorowani.pl
Zobacz więcej zdjęć » |
Skąd w ogóle taki pomysł na startup? Dlaczego właśnie Sponsorowani.pl?
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Przypomina mi się nieśmiertelna komedia Vabank Juliusza Machulskiego i odpowiedź, jakiej udzielił jej główny bohater, Henryk Kwinto, na pytanie, dlaczego się włamywał? „Bo tam, były pieniądze”! I w tej branży też są. Są to nawet bardzo duże pieniądze! Stałe, systematyczne przepływy. Chciałbym mieć w tym po prostu swój udział. Poza tym, w przeciwieństwie do działalności Henryka Kwinty, akurat ta działalność jest w pełni legalna.
Legalna może i tak, ale jest przecież tysiące innych sposobów na startup i zarabianie pieniędzy, dlaczego akurat ta… powiedzmy, „branża erotyczna”? Skąd taki pomysł?
A dlaczego nie? Cesarz Wespazjan cierpiąc na braki w kasie Fiskusa, wprowadził kiedyś podatek od wychodków rzymskich, (inna wersja głosi, że od uryny stosowanej do barwienia tkanin). Cały Rzym z niego dworował, tak, że i jego syn, Tytus, nie mógł tego znieść, wyrzucając publicznie ojcu, jak siebie i jego tym upokorzył.
Mówiąc delikatnie, Cesarz się „wkurzył”, - i jak głosi legenda, - podszedł do misy złotych sestercji, (monet używanych wtedy), wziął ich garść i podsunął pod nos syna mówiąc: „Masz! Wąchaj! Nie śmierdzą!” Stąd właśnie wzięło się to sławne rzymskie określenie pecunia non olet – pieniądze nie śmierdzą! A ja, po prostu, chcę je mieć.
A skąd taki pomysł? Powiedzmy, że przyglądałem się portalom konkurencji i żaden mnie nie zachwycił; ani treścią, ani formą. Czy e-seks, nawet płatny, naprawdę musi być zawsze tak tandetnie i ordynarnie opakowany? Czy nie dałoby się tego zrobić… powiedzmy, że „ze smakiem”? Taki właśnie, jak wierzę, jest i będzie serwis Sponsorowani.pl Nie jak bułka z kotletem mielonym z budy na straganie, ale jak… „slowfood” w markowej restauracji.
A jednak ukrywa Pan swoją tożsamość i pragnie pozostać anonimowy?
To nie tak. Rzeczywiście, nie chcę ujawniać swojej tożsamości publicznie, ale się nie ukrywam. To ciężka branża a ja nie znam do końca konkurencji i tego, do czego jest zdolna. Nie chcę prowokować sytuacji niepożądanych, potencjalnie niebezpiecznych – dla mnie, dla mojej rodziny i najbliższych. Zwłaszcza na tak wstępnym etapie przedsięwzięcia.
Jednakże, - i chcę to podkreślić, - prowadzę legalną firmę, zarejestrowaną w kraju Unii Europejskiej, (póki co, przynajmniej jeszcze w Unii Europejskiej), i te rejestry są publiczne. Ktoś, kto bardzo będzie chciał mnie znaleźć, zrobi to i tak. Ale, po co to ułatwiać i, - że znów się odwołam do Wespazjana, - podsuwać siebie pod nos przeciwnika?
A właśnie! Co takiego oferuje Pański serwis, do kogo jest adresowany i kto jest Pańską konkurencją?
Serwis Sponsorwani.pl jest adresowany tylko do osób pełnoletnich, które ukończyły, co najmniej 18 lat i albo szukają sponsoringu, albo też chcą go komuś zaoferować. Ponadto mogą się weń również ogłaszać osoby oferujące pokazy erotyczne na tzw. sekskamerkach – np. poprzez komunikator Skype. Swoje miejsce znajdą weń też amatorzy Div i agencji towarzyskich, jak i one same – miejsce na swoją reklamę.
A jaką mam konkurencję? Wydaje mi się, że żadną, – jeśli chodzi dokładnie o tak stargetowany serwis, jak mój. Oferujący za darmo wszystkie w/w kategorie ogłoszeń. Oczywiście są inne portale prezentujące ogłoszenia towarzyskie dla dorosłych, ale, po pierwsze, nie są z reguły nastawione na sposnoring, jako główną dziedzinę czy też domenę działania a po drugie, przynajmniej mnie osobiście, zniechęcają do siebie – z wielu powodów.
Jako potencjalny klient, chciałem tak zaprojektować swój portal, abym sam, jako jego użytkownik, chciał zeń korzystać. Nie wiem jeszcze, czy moje gusta i smak są reprezentatywne i czy ludzie zechcą go odwiedzać, ale żywię taką nadzieję. Portal jest prosty, funkcjonalny, bez żadnych „wodotrysków”. A nadto estetyczny – czy trzeba czegoś więcej?
To się okaże… Wydawcą serwisu Sponsorowani.pl jest spółka zagraniczna. Dlaczego nie polska?
Oj, to naprawdę skomplikowane. Zaważyło bardzo wiele czynników, nie tylko aspekty prawne, ale także względy osobiste. Nie chcę tego wszystkiego wyjaśniać. W każdym razie, prawo wspólnotowe zezwala na prowadzenie biznesu online z każdego kraju Wspólnoty i nie ma znaczenia, który kraj przedsiębiorca wybierze dla rejestracji swojej spółki. W żadnym też razie Wielka Brytania, bo o niej mówimy, nie jest „rajem podatkowym” i nie chodzi o nielegalne unikanie podatków. Poza tym, serwis jest skierowany do wszystkich Polaków, czy też osób polskojęzycznych, niezależnie od tego, gdzie zamieszkują…
Czy aby na pewno? Czytałem regulamin i przestrzega Pan weń, że użytkownicy ogłaszający się na stronie, mogą łamać w ten sposób prawo kraju zamieszania.
To niestety prawda. Kwestie obyczajowe w Unii Europejskiej nie są jednakowo uregulowane. O ironio, dziś głównie ze względów natury… powiedzmy, „feministycznej”, stały się na nowo przedmiotem penalizacji, – choć kiedyś w imię dokładnie tych samych, lewicowych ideałów, postępowano dokładnie odwrotnie.
W takich krajach jak Niemcy, czy Holandia tzw. „agencje towarzyskie” oraz zatrudnione weń panie, (ale także panowie), są oficjalną i otaksowaną gałęzią gospodarki, ale już np. w takiej lewicowej, postępowej Szwecji, czy Francji, karani za płatny seks są na równi, zarazem świadczący te usługi, jak i ich klienci. Choć oba te kraje, do niedawna, prowadziły w tym względzie politykę odwrotną o 180 stopni.
Niestety. Nasi użytkownicy musza mieć tego pełną świadomość i, - jeśli nadal zamierzają dodać anons lub nań odpowiedzieć, mieszkając np. w jednym z w/w krajów, - to czynią to wyłącznie na własną odpowiedzialność. Serwis nie moderuje treści weń zamieszczanych przed ich publikacją. Nie możemy przecież kontrolować każdego.
Poza tym, jak już nadmieniłem, celujemy w trochę inny „target”. Nie skupiamy się sensu stricto na prostytucji, rozumianej, jako płatne usługi erotyczne na godziny, (nota bene, przypominam, że prostytucja w Polsce nie jest nielegalna), ale celujemy raczej w sponsoringu. Zresztą sama nazwa na to wskazuje.
Oczywiście, jak też już nadmieniłem, nie wykluczamy Div i samych agencji, gdyż jest to istotny segment rynku i dlatego na portalu ma sobie tylko poświęconą kategorię, ale jest ona jedną z czterech obecnie dostępnych. Wierzę, że nie tylko i nie przede wszystkim zawodowe Divy zechcą się u nas ogłaszać. Choć mam nadzieję, że one również.
Oglądałem Pana serwis i pierwsze, co się rzuca w oczy, to obraz nagiej kobiety. Skąd w ogóle taki pomysł na design? To firma projektująca go Panu wykonała?
Ten obraz to „Maja naga” pędzla Franciszka Goi – jednego z moich ulubionych malarzy. Sam projektowałem serwis i jego szatę graficzną. Wybrałem właśnie ten, ponieważ skojarzył mi się najlepiej z tematyką serwisu, podobnie zresztą, jak drugi przeze mnie wykorzystany – „Mona Lisa” Leonarda da Vinci.
Nie wiem, czy Pan wie, ale wielcy malarze dawnych epok bardzo często wykorzystywali do swoich aktów kurtyzany, aby im pozowały w charakterze muzy. Gdyby nie one, to takie dzieła często by po prostu nigdy nie powstały. Można więc też powiedzieć, że były one na swój sposób sponsorowane przez malarzy. (Śmiech).
Swoją drogą, jeszcze jedna ciekawostka – Franciszek Goya był za namalowanie tego obrazu prześladowany i nawet sądzony! Tylko wstawiennictwo i dyskretna opieka króla, (choć akurat mówi się, że nowy król go już tak nie lubił jak jego poprzednik), ocaliło go wtedy przed karzącą ręką inkwizycyjnej sprawiedliwości i moralności – nie jedyny raz zresztą. Ten obraz, to taki amulet. Wierzę, że i mnie przyniesie on szczęście, jak Goi znajomości z dworem królewskim i rodziną panującą. Bo innej ochrony, niestety, nie mam.
Jest Pan artystą?
Chciałbym. Niestety nie mam talentu… Jestem bardziej filozofem, – jeśli już. Ale lubię sztukę. Czy też raczej, po sokratejsku, lubię i cenię piękno. Może też, dlatego, że podobnie jak sam Sokrates, cierpię na jego deficyt? (Śmiech). Nie wiem. Ale to na marginesie…
Racja. Wróćmy do serwisu. Czy pozyskał Pan inwestora? A może takiego Pan szuka?
Nie, w ogóle nie skupiam się nad tym. Obecnie własne zasoby zupełnie wystarczają, aby serwis działał i aby rozpocząć jego promocję. Jeśli nawet pojawi się większy ruch i/lub konieczność poniesienia dodatkowych wydatków z tego tytułu, jestem w stanie go udźwignąć własnym sumptem. Na razie skupiam się więc na przyciągnięciu użytkowników do serwisu i zbudowaniu, jak to się ładnie mówi, „społeczności” wokół niego.
Powiedział Pan, że „tutaj są pieniądze”. Może mi je Pan pokazać? Bo ja ich nie widzę. Jak serwis i Pan za jego pośrednictwem, zamierzacie nań zarabiać? Wszystkie usługi są bezpłatne. Czy to się wkrótce zmieni i wprowadzi Pan opłaty?
Bardzo chciałbym tego uniknąć. Wyjściem z pewnością byłaby sprzedaż reklam. Niestety, prowadząc ją samodzielnie, napotkałbym wiele problemów, które udałoby się ominąć przy pomocy jednej z wiodących sieci reklamowych. Te jednak mają awersję do tego segmentu rynku, który reprezentuje mój serwis. Uważam, że niesłusznie.
Proszę mi powiedzieć, czym różni się, powiedzmy biznesmen odwiedzający stronę znanego tygodnika poświęconego m. in. ekonomii, (nie wymieniając żadnego z nazwy), - takiego, który publikuje co roku listę 100 najbogatszych Polaków, od tego samego – dokładnie tego samego biznesmena, ale na mojej stronie, który wszedł, aby zaspokoić inne swe potrzeby?
Moim zdaniem, prawie niczym – a już na pewno niczym in minus dla mojego serwisu. A jednak prestiżowe marki; zegarków, odzieży, perfum, galanterii, samochodowe i inne, (o reklamie kobiecej nie wspomnę), chcą ogłaszać się w tym pierwszym magazynie i na jego stronie www – właśnie dla owego klienta, a gardzą nim na portalu jak mój. Niesłusznie!
Na moim portalu znajdują się lub wkrótce zagoszczą konkretni ludzie, którzy maja pieniądze. Których stać na utrzymanki i utrzymanków, oraz kobiety i mężczyźni, którzy nimi są lub wkrótce się nimi staną. Obie strony tego swoistego społecznego równania to łakomy, tłusty kąsek pod względem tego, jaką można dlań zaadresować reklamę. To ludzie zamożni, którzy swoje pieniądze inwestują w dobra Veblenowskie – od kosmetyków, drogiej, markowej odzieży, poprzez takie produkty, jak wycieczki, wczasy aż po… apartamenty i limuzyny.
Powiem więcej – w reklamie mówi się, że seks sprzedaje. Dlaczego? Bo przyjemne uczucia wyzwalają endorfiny. Jak jest nam dobrze, czujemy podniecenie, jesteśmy łatwiejszym adresatem takiej reklamy. Celniej ona w nas trafia i przez to efektywniej działa. Chętniej nie tylko kupujemy, ale też podświadomie wiążemy poprzez pozytywne bodźce, (a te zapewnia oglądanie ogłoszeń w serwisie), dany produkt, (reklama). z nim. I występuje efekt, jak, za przeproszeniem, u psa radzieckiego uczonego Pawłowa ślinotok na dźwięk dzwonka.
Zaryzykuję wręcz tezę, z którą zgodzi się każdy behawiorysta – zwłaszcza praktyk w dziedzinie reklamy, że prędzej w wyniku reklamy produktu zamieszczonej na mej stronie ten sam jej adresat nabędzie oferowany produkt, niźli na stronie w/w przykładowego tygodnika opinii. No, ale, cóż zrobić? Niektórym pieniądze jednak rzeczywiście śmierdzą. Szkoda…
Jeśli nie będę w stanie wejść do sieci reklamowej i to nie na zasadach pariasa, którego powierzchnia sprzedawana jest po dumpingowych cenach sprzedawcom medykamentów na wzwód, ale jako lider otwierający listę nowej kategorii, to… niestety będę zmuszony za jakiś czas zrewidować swoje podejście w kwestii opłat. Serwis kosztuje. Nie jestem „siostrą miłosierdzia” – jak nota bene nazywano kiedyś Divy. Na pewno jednak nie będą one zaporowe. Nie chciałbym wypłoszyć użytkowników. Teraz jednak o tym nie myślę. Skupiam się na zbudowaniu społeczności i zasięgu portalu.
Cóż, pozostaje mi chyba tylko życzyć Panu sukcesu?
Dziękuję i serdecznie zapraszam na moją stronę. A może skusi się Pan…?
Raczej nie, dziękuję.
Publicznie wszyscy tak mówią. Na szczęście internet jest anonimowy…
Źródło: Materiały prasowe serwisu Sponsorowani.pl
http://sponsorowani.pl
Nadesłał:
sponsorowani.pl
|
Komentarze (0)