Technologie » Komputery
Aplikacja pomoże Ci ocalić lub zyskać 247 kg żywności rocznie – zainteresowany?
Marek ma ciekawą, ale nieco nieprzewidywalną pracę – zdarza się, że z dnia na dzień musi wyruszyć w zagraniczną podróż służbową. Szybkie spakowanie się, zebranie dokumentów, powiadomienie najbliższych o wyjeździe – nic z tych rzeczy nie było dla Marka problemem. Poza jednym. Mężczyzna nie wiedział co zrobić z dobrym jedzeniem, które miał w lodówce, a które zepsułoby się do czasu jego powrotu. Wymyślił więc aplikację, dzięki której każdy może oddać lub pozyskać od innego użytkownika pożywienie.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Klatkowa wystawka
Pomysł na prostą aplikację, która zrzeszałaby zarówno ludzi chcących oddać coś do jedzenia, jak i tych, którzy czegoś potrzebują, narodził się z własnych potrzeb. – Czasem miałem 24h żeby zebrać się do podróży. Pakowanie, dokańczanie spraw zawodowych w biurze… czasu na pomyślenie, co zrobić z pełną lodówką zwykle już brakowało. Coraz mocniej gryzło mnie to, że w koszu na śmieci ląduje garnek zupy ugotowanej wczoraj, czy ciasto, którego już nie dam rady zjeść – opowiada Marek Kozłowski, na co dzień manager ds. rozwoju sprzedaży, pracujący dla amerykańskiego przedsiębiorstwa. – Niejednokrotnie, w akcie desperacji, zostawiałem w końcu to wszystko na klatce schodowej, z karteczką, że jedzenie jest do zabrania. Ale rzadko ktoś korzystał – ludzie nie mają zaufania do pożywienia pozostawionego w przestrzeni publicznej, a poza tym, serwis sprzątający często po prostu wyrzucał to, co zostawiłem – dodaje.
Dzielenie dostępne dla każdego
W niektórych, dużych miastach funkcjonują jadłodzielnie lub tzw. lodówki społeczne. Jednak nie każdy ma czas żeby do nich podejchać i zostawić żywność, zwłaszcza jeśli jest to jeden serek, jogurt czy pół chleba. Są też dedykowane grupy na Facebook’u, ale tu pojawia się problem publicznego oferowania lub proszenia o jedzenie – nie każdy na ma to ochotę, pojawia się bariera wstydu. – Pomyślałem: każde z dostępnych rozwiązań ma jakieś wady – wyklucza mniejsze miejscowości, każe użytkownikom wychodzić na forum… Idealnie byłoby, gdyby ktoś, kto potrzebuje produktu, lub po prostu ma na niego ochotę mógł zgłosić się do osoby oferującej, umówić się z nią i zabrać jedzenie. Wtedy właściwie wszyscy mogliby to robić, bo przecież smartfona ma dziś niemal każdy – opowiada twórca aplikacji.
Akcja – aplikacja
Marek Kozłowski sam sfinansował powstanie ShareFood43. Informacja o aplikacji rozeszła się pocztą pantoflową. Bez promocji w mediach, bez kampanii reklamowej ludzie po prostu zaczęli z niej korzystać. Jak to działa? Rejestrujemy się, zupełnie za darmo, podpisując się swoim imieniem i nazwiskiem lub pseudonimem. Potem określamy punkt odbioru, robimy zdjęcia rzeczy, które chcemy oddać, opisujemy je kilkoma kliknięciami – i tyle! Podobnie wygląda to w przypadku potrzeby pozyskania konkretnych produktów. Wbudowany w aplikację czat pozwala porozumiewać się nabywcom i odbiorcom w kwestiach szczegółowych spotkania. Oddający zbierają także punkty za każde przekazanie – w ten sposób zwiększają swoją wiarygodność i zaangażowanie w ideę niemarnowania jedzenia. – W pierwszym miesiącu pobrano aplikację prawie 1000 razy. Popularności ShareFood43 z pewnością sprzyja wciąż rozwijająca się moda na eko oraz trend freeganizmu, który od dawna całkiem nieźle funkcjonuje w Polsce. Teraz po prostu zyskał do tego narzędzie. Moim marzeniem jest, by te 247 kg jedzenia rocznie nie trafiało do kosza, tylko do lodówek innych osób. Wierzę, że nam się to uda – mówi Marek Kozłowski.
Komentarze (0)