Zdrowie » Medycyna
Czy to mozliwe? Transplantacja głowy między ludźmi!
Zabieg taki mógłby pomóc dwóm kategoriom pacjentów. W pierwszym rzędzie mógłby uratować życie osobie chorej na któryś z nieuleczalnych nowotworów złośliwych bez przerzutów do jej mózgu. Otrzymałaby ona zdrowe ciało od kogoś, kto z kolei zmarł na skutek uszkodzenia lub raka głowy. W drugim wypadku mogłaby zlikwidować kalectwo osoby całkowicie sparaliżowanej ze zdrowym mózgiem - dawcą nowego ciała dla niej byłby także nieboszczyk z niezdatnym do życia mózgiem. Operacja wymagałaby zaangażowania stuosobowgo personelu i 10 000 000 euro na pokrycie kosztów badawczych takiego zabiegu.
Mózg musi być przeszczepiony razem z całą głową, bez rozcinania czaszki i bez wyjmowania z niej tego najbardziej skomplikowanego organu. Jednym słowem taki przeszczep jest równoznaczny z możliwością życia po ścięciu. Od dawna wiadomo, że nie byłoby lepszej metody, gdyby taka operacja kiedykolwiek mogła się udać.
Pierwsza i całkowicie nieudana próba przeszczepu głowy miała miejsce w XIX wieku i polegała na włączeniu w krwioobieg dużego psa odciętej głowy skazańca.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Drugi raz, w okresie Zimnej Wojny dokonano serii doświadczeń w tym celu, tym razem wyłącznie na zwierzętach. Chodziło o to, by udowodnić Amerykanom, jak wysoko rozwinięta jest rosyjska medycyna. Kilka psów żyło po zabiegu nie dłużej niż trzy dni. Osiem dni przeżył rezus, któremu naukowcy amerykańscy, nie chcąc pozostać w tyle za ZSRS, przeszczepili głowę od innego rezusa. Małpa potrafiła jednak tylko jeść pokarm podawany do ust - nie była w stanie poruszać kończynami, trzeba było też stosować respirator i środki pomagające utrzymać prawidłowe ciśnienie.
Wątpliwą egzystencję zwierząt tłumaczono nie dawaniem rady z połączeniem rdzeni kręgowych dawcy i biorcy, włókna nerwowe nie wrastały we właściwe miejsca.
Jednak dr. Canavero uznał, że od czasu przeczepienia głowy u rezusa procedurę tę udoskonalono. Wydaje się, że wzbudził u większości lekarzy wiarę w swoje możliwości.
Transplantacja głowy naprawdę jest planowana.
Ale najciekawsze jest to, że do tej pory nie zabrał w tej sprawie głosu żaden wielki autorytet psychologiczny ani religijny, czy w ogóle autorytety z różnych środowisk, niekoniecznie związanych akurat ze ścisłą specjalizacją naukową. Pomijając biologiczną ryzykowność takiej operacji, należałoby się spodziewać wielu wątpliwości natury bardzo dowolnej. Głowa, jak się powszechnie dziś uważa, jest siedzibą wszystkich mentalnych właściwości człowieka, a co za tym idzie powinna stanowić jego tożsamość prawną i nie tylko prawną. Z drugiej strony jednak bez reszty ciała nie ma w niej życia. Niby wiadomo więc kim będzie żywy pacjent po operacji, tylko za co uważać pozostałe dwa martwe fragmenty dwóch różnych ludzi? Do zepsutej głowy nieboszczyka dołączyć mu również zepsute, ale cudze ciało, tak jak u tego żyjącego będzie podobny układ dwóch zdrowych ciał, tylko w zamiennej kolejności? Czy nie wygląda to jednak tak paradoksalnie, jak rónoczesne bycie żywym i martwym organizmem? Czy może powstaną w sensie moralnym trzy różne jakości? A może cztery jakości w różnym sensie? Nie trzeba być lekarzem, by stwierdzić, że nikt nie wie, jak będzie sterowany przez ciało i umysł taki człowiek, czy nie zajdą w nim jakieś nieprzewidziane sprzeczności, które mimo idealnego połączenia rdzeni kręgowych dalej zatrzymają w bardzo złym stanie.
Nadesłał:
Daniel D.
|
Komentarze (0)