Rozrywka » Sport
Jakub Bednaruk: Brak ćwierćfinału kobiet będzie absolutną porażką
Polska reprezentacja kobiet walczy dziś o życie, a do tego chyba nie jesteśmy specjalnie przyzwyczajeni. Nie wygląda to tak, jakbyśmy dostawali baty np. na żużlu? Czyli w sporcie, w którym przyzwyczailiśmy się do swego rodzaju dominacji?
Za bardzo żyjemy przeszłością i mistrzostwami Europy sprzed kilkunastu lat. To był rok 2003. Dziś mamy 2015. Dwanaście lat różnicy. Dużo mogło i miało prawo się zmienić. Teraz dziewczyny wychodzą z ciężkiego okresu. Nie jest to siatkówka na topie. Każdy malutki sukces powinien być dla nas w obecnej sytuacji radością. Zapamiętajmy jedną rzecz - to już nie jest ekipa, która dominowała na Starym Kontynencie. One wypadły z Grand Prix, są daleko w rankingach. Droga na szczyt będzie mozolna.
Czyli dobrym wynikiem byłoby choćby pokonanie Białorusi w barażu o ćwierćfinał. Rywalki naszych siatkarek zajęły drugie miejsce w grupie C, wygrywając z Chorwacją i Bułgarią.
Gra o wielką stawkę. W porównaniu do nas - Białorusinki niewiele znaczą w kobiecej siatkówce, ale nie szkodzi. Trzeba do tego meczu podejść z maksymalnym zaangażowaniem i koncentracją, ale o to się akurat nie trzeba martwić. Dziewczyny zdają sobie sprawę, że ćwierćfinał to obowiązek. Wcześniej nie miały lekko, bo trafiły na faworytki do tytułu. Uległy 1:3 z Włochami i 1:3 z Holandią. Ocaliły się ze Słowenią i są teraz w położeniu, że muszą wyjść i zagrać swoje. Nie chciałbym wywierać dodatkowej presji, powtarzać w kółko o randze meczu. Tyle, że każdy inny scenariusz niż triumf to absolutna porażka.
W ostatniej rywalizacji ze Słowenią udało się przedłużyć nadzieje. Tyle, że mowa o zespole notowanym na... 119. miejscu w rankingu światowym. To m.in. za Sri Lanką, Mongolią i Seszelami. Styl wciąż nie porywał, mimo wyniku 3:0.
Tutaj akurat bym się dłużej nie zatrzymywał przy tego typu notowaniach. Rankingi siatkarskie są... nazwijmy to - dziwne. Olałbym to. Oczywiście na pewno mówią coś o jakości rywala, ale nie ma się co nimi przesadnie sugerować. W tym meczu widać było jednak, że byliśmy lepsi. To było starcie w sam raz na tamten moment. Po to by móc się odbić i na spokojnie skompletować trzy sety. Wygraliśmy gładko i wracamy do sytuacji, w której jedna porażka wyrzuca z turnieju.
Na papierze jesteśmy faworytem, a firma Fortuna ustaliła na Polki kurs 1.3. Dla odmiany na Białorusinki wynosi on aż 3.25. Martwi jednak fakt, że nawet z tak przeciętnym rywalem - jakim była Słowenia - Katarzyna Skowrońska-Dolata miała skuteczność ataku na poziomie 18%.
Jeśli powtórzy to dzisiaj z Białorusią i wygramy - będę się tylko cieszył. Statystykami zajmijmy się po turnieju. Nie ma sensu teraz rozprawiać nad suchymi liczbami. Prawda jest taka, że interesuje nas tylko, kto zdobędzie ostatniego seta. To jest kluczowe i na tym się skupiajmy. Kasia to znakomita zawodniczka, ale grała na początku turnieju na trochę innej pozycji. Nie jestem jej dyspozycją przesadnie zaniepokojony. Nawet jeśli nie skończy kilku piłek z Białorusią.
Skowrońska-Dolata to zresztą podstawa kadry. Jedna z trzech zawodniczek, które pamiętają wygrane ME w 2003 roku. Pozostałe dwie Izabela Bełcik i Sylwia Pycia. Na horyzoncie brak godnych następczyń?
Chyba momentami za bardzo sugerujemy się męską siatkówką, gdzie mamy znacznie więcej młodych zawodników w kategoriach juniorskich. Ci właśnie gracze zasilają coraz częściej kluby PlusLigi i już wieku 19, 20 czy 21 lat odgrywają kluczowe role w swoich zespołach. Prawda jest taka, że zrobił się kontrast pomiędzy ligą kobiet, a mężczyzn. Ta druga odjechała, jest silniejsza, więc ma to też przełożenie na aktualny potencjał kadry narodowej. Pośród dziewczyn jest po prostu mniejszy wybór. Taka jest rzeczywistość. Potrzeba trochę więcej czasu na odbudowę.
Często pojawiają się głosy, że Polski Związek Piłki Siatkowej zwyczajnie większą uwagę poświęca mężczyznom.
Ja tego zupełnie nie dostrzegam. Nie widzę żadnych różnic w traktowaniu obu tych drużyn. Weźmy pod uwagę różne czynniki: warunki na obozach, warunki sprzętowe. Tzw. ekstrawagancję podróży na przeróżne rozgrywki, mecze. To wszystko stoi na wysokim poziomie. Takim samym dla jednych, jak i dla drugich.
Prawda jest jednak taka, że od 2008 roku kobiety prowadzą tylko Polacy. Facetów z kolei trenerzy z zagranicy. Różnicę w wynikach akurat widać.
Przed kilkoma laty stranieri prowadzili też panie, a sukcesów nie było. To nie ma przełożenia. W męskiej siatkówce mamy to szczęście, że stanowimy absolutny top. Spójrzmy na jedną ciekawą rzecz. Kto trenuje kobiety? Jacek Nawrocki. Chciałbym tylko zauważyć, że był kiedyś o krok od objęcia męskiej kadry. A nie wziął jej tylko dlatego, że jego klub - Skra Bełchatów - nie zgodziła się na dzielenie obowiązków. Przez lata na pewno nie stał się gorszym trenerem i wkrótce to udowodni. Możliwe, że już dziś z Białorusią!
Nadesłał:
mb_
|
Komentarze (0)