Rozrywka » Sport
Magiera: Błaszczykowski pokazał, że przeskok z niższych lig do ekstraklasy jest możliwy
Zobacz więcej zdjęć » |
Jak ocenia pan na razie etap eliminacji online? Nie mieliście panowie jeszcze kontaktu z uczestnikami twarzą w twarz, bo wszystko ruszy podczas pierwszego etapu eliminacji w styczniu.
Wciąż nie jest to ogromna wiedza, bo program dopiero rusza. Każdy z użytkowników ma rozbudowany panel, w którym może dodawać m.in. filmy. Wiemy jednak jak to jest z nagraniami – jakość często nie jest idealna, nie wszystko da się też wychwycić. W takich wypadkach korzystam też z opinii ludzi, którzy mogli mieć styczność z pewnymi zawodnikami, znają ich lub obserwowali na własne oczy.
A co uznałby pan na razie za największy plus etapu rejestracji?
Zawodników lewonożnych! Cieszy mnie to ogromnie, bo na nich zawsze jest popyt. Chcę znaleźć gracza, który będzie się tą nogą doskonale posługiwał. Nie obiecuję jednak, że ten ktoś wygra kwalifikacje, ale zobaczymy. Jestem dobrej myśli.
Nie obawia się pan, że środowisko będzie was - jurorów - w pewien sposób traktowało jako szarlatanów? Korzystacie z nowinek technologicznych, a profesor Jastrzębski ma nawet badać wiek biologiczny każdego chłopaka.
Niczego się nie obawiam, bo bardzo lubię wyzwania. W życiu starałem się iść swoją drogą, robić pewne rzeczy zupełnie inaczej niż pozostali. Nadal będę sobą. Świat idzie do przodu, więc z drugiej strony rodzi się pytanie - dlaczego nie? To interesujące rozwiązania i warto zagłębić się w tajniki, dowiedzieć się czegoś więcej o organizmie graczy. Dzięki temu można będzie wydobyć z nich wszystkie walory i odpowiednio dopasować treningi. Tak, żeby nasi najlepsi uczestnicy zaistnieli na piłkarskiej mapie Polski i nie przepadli.
Czy można zatem mówić, że w pewien sposób technologia sprawiła, że dołączył pan do Piłkarskiego Diamentu?
Na pewno. Zawsze pracuję na sto procent, więc wiedziałem na co się decyduję. Przed nami kilka ciekawych wydarzeń, począwszy od eliminacji bramkarzy oraz piłkarzy defensywnych i ofensywnych. W styczniu w Gliwicach maszyna ruszy. Ja zresztą lubię pomagać młodym, ambitnym ludziom, którzy mają odwagę zmieniać swoje życie. Mam misję do wykonania, ale uczestnicy także. Łączy nas fakt, że kochamy piłkę. Współpracę z Piłkarskim Diamentem podjąłem też dlatego, że może mi się najzwyczajniej w świecie przydać w przyszłości. Nigdy nie ukrywałem, że chcę pracować jako trener, a tutaj mogę zyskać wiedzę na temat świeżych rozwiązań. Na pewno nie będę się męczył i w przyszłości przeniosę coś z formuły programu na grunt ligowy.
Spodziewacie się, że finaliści drugiej edycji zajdą dalej niż ci z pierwszej?
Nie jest powiedziane, że ten kto wygra z automatu zrobi karierę. Zawsze jest ryzyko. Może być równie dobrze tak, że najlepiej rozwinie się finalista. Zawodnik kończący rywalizację na czwartej, piątej lub dziesiątej pozycji. Dlatego też zmieniliśmy schemat z pierwszej edycji. Nie szukamy indywidualności i tylko jednej osoby. Chcemy zbudować drużynę, począwszy od bramki, na ataku kończąc. Futbol jest zaskakujący i potrafię sobie wyobrazić scenariusz, że zawodnik z III czy IV ligi może przeskoczyć do ekstraklasy i się w niej szybko zaadaptować. Przykład? Jakub Błaszczykowski, który z Rakowa Częstochowa powędrował do Wisły Kraków. Nic nie robił sobie z tego, że chwilę wcześniej kopał w niższych ligach i bardzo szybko zaistniał.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Zagranicą dopiero co dostaliśmy przykład Jamie’ego Vardy’ego. Strzela jak na zawołanie w Premier League, choć parę lat temu pracował w fabryce. Potrzebował zwyczajnie czasu, żeby się też dostosować do warunków.
Jestem przekonany, że w Polsce wciąż istnieją nieodkryci chłopcy, którzy z kilku powodów tkwią w swoim aktualnym położeniu. Fantastycznie, że chcą je teraz zmienić. Dotychczas mogło im brakować odwagi albo nie mieli szczęścia. Zwyczajnie mógł ich ktoś przeoczyć. Lub dochodzi jeszcze inna sprawa - kiedy ktoś ich obserwował, akurat nie wstrzelili się z formą... A obserwator już nie wrócił. Z zupełną powagą mówię, że nie ma rzeczy niemożliwych i w programie można bardzo się wybić. Można wygrać zresztą na różne sposoby. Ja czy np. Wojciech Kowalewski chcemy pracować w trenerce. Mamy swoje ambicje, w przyszłości będziemy budować zespół i wtedy będziemy mogli skorzystać z kogoś, kogo zapamiętaliśmy dzięki Piłkarskiemu Diamentowi. To proste.
Dużo mówi się o tym, że dziś zawodnik potrzebuje pleców w postaci menedżera, by gdziekolwiek się zahaczyć.
Ja dla odmiany miałem przyjemność pracować w klubach, w których nigdy nie musiałem wchodzić w żadne układy i nie wyobrażam sobie sytuacji, o których spekuluje się w dzisiejszych czasach. Nie ma możliwości, że jestem powiązany z jakimś menedżerem i biorę tylko jego zawodników. Jak jesteś dobry - podpisujesz umowę, jak jesteś słaby - nie. Naturalnie popełniałem błędy, myliłem się w swojej ocenie, ale to wszystko jest wkalkulowane w mój zawód. Zawsze jednak podchodziłem do niego uczciwie.
Więc wiele wskazuje na to, że Piast będzie miał powody, żeby panu dziękować…
Piast to zresztą w tej chwili łakomy kąsek i nobilitacja dla wszystkich zgłoszonych piłkarzy. Mało kto się spodziewał, że zespół będzie grał w ten sposób, bo dużo działo się wokół niego latem i doszło do sporych roszad kadrowych. Spodziewałem się, że może złapią w którymś momencie zadyszkę i faktycznie - zdarzały się gorsze spotkania, straty punktowe, ale generalnie cała runda była bardzo dobra. Piast ma dużo atutów - gra przede wszystko bardzo równo, agresywnie. Widać, że piłkarze i trener wiedzą, czego chcą na boisku, bo realizują skutecznie swój plan. Wierzę, że niedługo do tego planu dopasują kogoś z naszego programu
Nadesłał:
mb_
|
Komentarze (0)