Rozrywka i wypoczynek » Sport
Nowa gwiazda rowerowych wyścigów w Małopolsce
Zobacz więcej zdjęć » |
Na zaproszenie zwycięzcy Tour de Pologne do przyjazdu na południe Polski odpowiedziało ponad 150 zawodników z całej Polski. Na starcie stanęli przedstawiciele m.in. Mazowsza, Śląska czy Mazur. Tym, co zachęciło ich do przyjazdu, była chęć przeżycia iście górskiej przygody. Nie zawiedli się.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Cichy etap
Wielkie ściganie rozpoczęło się w Stryszawie, urokliwej wiosce położonej między wyniosłymi szczytami. Przedsmakiem wrażeń była czasówka. W piątek na zawodników czekały już typowe górskie podjazdy, jazda leśnymi ścieżkami i szybkie zjazdy kończące się… kolejnymi podjazdami. Skala trudności zaskoczyła większość zawodników, stąd znaczna część etapu przebiegało w milczeniu. Oszczędzano w ten sposób siły i koncentrowano się na jeździe bardzo wymagającą trasą. Otuchy dodawały zapierające dech w piersi widoki na pobliskie szczyty, a także sam wójt gminy Stryszawa, Rafał Lasek. Osobiście dopingował on rowerzystów na jednym z najwyższych punktów trasy.
Przebudzenie mocy
Tak trudna trasa nie zniechęciła zawodników. Wręcz przeciwnie – to tylko rozbudziło ich ambicje. Przez cały wieczór szykowali i regulowali swoje rowery, by na starcie w Makowie Podhalańskim zjawić się jak najlepiej przygotowanym. Na kolejną trasę wyruszyli z uroczego ryneczku. Zgromadzeni tam mieszkańcy oklaskami dodawali kolarzom otuchy. I znów, kilka chwil po starcie zawodnicy zderzyli się ze sztywnym, bardzo stromym i długim podjazdem. Kolejnymi wyzwaniami były mocno błotniste ścieżki. Na bufetach zawodnicy zjawiali się z niewiarygodnie brudnymi rowerami. Nie przeszkadzało im to jednak w chwyceniu butelki z wodą oraz energetycznego żelu i pognaniu w dal, w kierunku mety.
Co ciekawe, o etapowym sukcesie zadecydował dopiero finałowy zjazd, na którym przyszły zwycięzca zdołał uzyskać cenną przewagę nad ścigającą go dwójką rywali.
Najdłuższy dzień
Finałowy etap Gwiazdy Południa odbył się w Zawoi, najdłuższej wiosce w Polsce. I dla wielu zawodników był to zdecydowanie najdłuższy dzień w ich rowerowej karierze. Dały o sobie znać zmęczone mięśnie. Co gorsza, nieprzerwanie padający deszcz zamienił ścieżki w rwące, błotniste strumienie. Nie było jednak rady – trzeba było zacisnąć zęby i nacisnąć na pedały. Energii dodawała lokalna góralska kapela, która od serca zagrała żywiołowe tradycyjne utwory.
Okazało się, że nawet zmieniona w ostatniej chwili przez organizatorów trasa stanowi spore wyzwanie w tak niesprzyjających warunkach. Zmiana była jednak niezbędna – chodziło przecież o bezpieczeństwo startujących.
Mimo wysokiego poziomu trudności, zawodnicy opuszczali Zawoję z przekonaniem, że za rok znów wezmą udział w Gwieździe Południa. I z jeszcze lepszym rezultatem pokonają trasy przyszykowane przez Cezarego Zamanę.
Wzorowe partnerstwo Warto też wspomnieć, że organizacja tak skomplikowanej logistycznie imprezy, rozrzuconej na terenie aż trzech gmin i wymagającej wytyczenia blisko 200 kilometrów nowych ścieżek, nie byłaby możliwa bez ścisłej współpracy z samorządami: powiatem suskim oraz trzema gminami: Stryszawą, Makowem Podhalańskim oraz Zawoją. Ich profesjonalne podejście oraz wielka gościnność udowodniły, że sport wyzwala same pozytywne emocje.
Nadesłał:
wielkaradosc
|
Komentarze (0)