Rozrywka » Gry
Gry planszowe za murem
Zobacz więcej zdjęć » |
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Monopol to gra do cna kapitalistyczna. Kto pierwszy, ten lepszy; kto efektywniej zarządza własnymi funduszami, ten wygrywa; kto ma szczęście w rzucie kością, ten wyprzeda resztę. Ostatnich gryzą psy, ostatni przegrywają i nikt się nad nimi nie lituje. Rzecz w tym, że gry planszowe oparte o zasady dzikiego kapitalizmu zdobywają popularność także tam, gdzie jest on najbardziej krytykowany. Albo był.
W muzeum w Chemnitz (d. Karl-Marx-Stadt)
W niemieckim muzeum gier planszowym w Chemnitz można od 2012 roku oglądać wystawę pokazującą socjalistyczne wersje kapitalistycznych gier gospodarczych. Takich, jak Monopol właśnie, ale też wielu innych. Kopii, które oczywiście nie próbują przekładać na gry planszowe zasad gospodarki centralnie planowanej (a szkoda, bo to by dopiero był eksperyment), a które były po prostu wykonywane przez mieszkańców NRD na ich własną rękę.
Już samo miasto, w którym znajduje się muzeum, może być znaczące. Chemnitz znane było w latach 1953-1990 jako Karl-Marx-Stadt, Miasto Karola Marksa. Po zniszczeniach wojennych (w 1945 roku na centrum zrzucono ponad 7,3 tys. ton bomb – w mieście produkowano silniki do czołgów Tygrys) odbudowano je w duchu socjalistycznym.
Zniszczyć drobnomieszczańskie przyzwyczjaenia
Wystawa pokazuje, że mieszkańcy NRD, w tym także samego Miasta Karola Marksa nie do końca porzucili swoje drobnomieszczańskie i burżuazyjne przyzwyczajenia. Chcieli zażywać rozrywek na takim samym poziomie, jak ich pobratymcy z zachodu. A jeśli nie mogli tego robić, to przynajmniej próbowali je imitować.
W ten sposób powstawały miejscowe wersje ultrakapitalistycznego Monopolu. Gry planszowe wykonywano z tego, co było pod ręką. W ruch szły nożyczki, klej i kit. Pionki robiono z modeliny albo papieru. Plansze z resztek kartonowych pudeł. Wśród zapewne wielu mniej udanych wersji trafiały się prawdziwe perełki. Zrobione z uwagą, precyzją i dbałością o szczegóły.
Jeden z autorów wystawy wspomina, jak jego matka zrobiła dla niego własną wersję gry Sagaland (Zaczarowany las). W grze chodzi o to, żeby odnaleźć ukryte skarby. Potrzebne są więc nie tylko pionki, ale także miniaturowe drzewa pod którymi znajdują się informacje o znaleziskach. Gra, którą dostał współautor wystawy była wykonana z niepotrzebnych kredek i zamek z talii kart. Jak pisze Spiegel, sprawdzała się tak samo, jak oryginał.
Oryginały zza muru
Ten mieli sąsiedzi. Grę dostali od rodziny z zachodu. To stamtąd przychodziły inspiracje dla mieszkańców wschodnich Niemiec. Jednak w bardzo ograniczonym zakresie.
Władze NRD bardzo dbały o to, żeby nie podsycać u swoich obywateli kapitalistycznych resentymentów. Budowa społeczeństwa bezklasowego wymagała rezygnacji z zachodnich rozrywek. Gry planszowe z RFN były jedną z nich.
Za przemyt gier, tak samo jak innych wywrotowych produktów groziła kara. To dlatego gry planszowe, jeśli tylko pojawił się wzór, tak chętnie wytwarzane były na własną rękę. Nawet Niemcy z NRD na swój sposób sprzeciwiali się opresji.
Redakcja CentrumPR informuje, że artykuły, fotografie i komentarze publikowane są przez użytkowników "Serwisów skupionych w Grupie Kafito". Publikowane materiały i wypowiedzi są ich własnością i ich prywatnymi opiniami. Redakcja CentrumPR nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Nadesłał:
sbart
|
Komentarze (0)