Motoryzacja » Samochody
Copernicus – jedyny polski jacht startujący w rejsie legend Volvo Ocean Race
Zobacz więcej zdjęć » |
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Volvo Car Poland jest głównym sponsorem tego rejsu, który przynosi chlubę całemu polskiemu żeglarstwu.
Załoga zza żelaznej kurtyny
Dziś wystawienie teamu w ramach regat Volvo Ocean Race to koszt kilkunastu milionów Euro. Po zdobyciu takiej kwoty, sponsorzy muszą się zmierzyć ze skompletowaniem załogi, która składa się m.in. z byłych mistrzów olimpijskich, czy uczestników Pucharu Ameryki. Najłatwiej jest z łodzią, bo wszystkie jachty startujące w Volvo Ocean Race są jednakowe dla wszystkich ekip i powstają w jednej stoczni, według jednego projektu. Koszt budowy i wyposażenia jednostki pochłania około 30-40% wielomilionowego budżetu każdej z drużyn. Oglądając ten wielki żeglarski świat wielu fanów żeglarstwa w Polsce żałuje, że od ponad czterdziestu lat obywa się on bez polskich akcentów. Ale przecież kiedyś tak nie było. Kiedy w 1973 roku ruszyły pierwsze, załogowe regaty wokół globu, na starcie tej imprezy zameldowały się aż dwie polskie jednostki: Otago i Copernicus. Dla żeglarzy ze „świata zachodniego” byli to przybysze z nieznanych krain. Bez markowych ubrań, ze skromnym sprzętem, na jednostkach, których osiągi odstawały od ówczesnych, czołowych jednostek. Poziom trudności regat był tak wysoki, że wiele załóg od początku planowało udział tylko w wybranych etapach, bez zamiaru ukończenia całego rejsu. Polacy mieli zamiar popłynąć od początku do końca. Nie zdawali sobie sprawy, że biorą udział w historycznym wydarzeniu, które stało się kamieniem milowym współczesnego żeglarstwa załogowego.
– Dla nas był to ważny rejs, ale nie jedyny. Mieliśmy zaplanowane już kolejne starty w innych imprezach. Nie myśleliśmy o tym, aby spisywać nasze wspomnienia, czy dokładnie dokumentować rejs. Każdy z nas był wówczas aktywnym żeglarzem. Dopiero dziś widzimy, że był to najważniejszy start naszego życia. Wtedy nie mieliśmy o tym pojęcia – wspomina Bronisław Tarnacki, który opłynął na Copernicusie kulę ziemską pokonując 27 000 mil morskich.
Dżentelmeńska rywalizacja, czyli drewno zamiast włókna węglowego
Dziś Volvo Ocean Race to rywalizacja na śmierć i życie. Liczy się każdy ułamek sekundy, co widać w ograniczeniach wagowych dotyczących wszystkiego, co załoga zabiera na pokład. Liofilizowana żywność ma smak i konsystencję zeschłej gąbki, którą zalewa się wodą z odsalarki. Na krótszych odcinkach cała załoga w ogóle nie śpi, na dłuższych zawodnicy śpią w trybie zmianowym po kilka godzin, najczęściej kładąc się w mokrym kombinezonie. Dzisiejsze łodzie osiągają prędkości dobowe znacznie przekraczające 20 węzłów. Wykonany z drewna Copernicus osiągał maksymalnie 10,5 węzła. Był obładowany wszystkimi możliwymi zapasami, w tym setkami litrów wody pitnej, konserwami i żywnością w swojej naturalnej postaci. Na jednym ze zdjęć z rejsu 1973/1974 widać, jak załoga pożywia się serem pleśniowym. Raz doszło też do wyczerpania zapasów wody pitnej. Sponsor imprezy zadbał o to, by załogi miały zapas napoju, w którego produkcji się specjalizował. Przez kilka dni na pokładzie spożywano wyłącznie napój chmielowy…
Nadesłał:
JK PR
|
Komentarze (0)