Rozrywka » Sport
Dopóki piłka w grze… czyli 10 wielkich niespodzianek w historii futbolu
Autorem tekstu jest Kamil Dworniczak, Country Manager Poland, Unibet.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Piękno futbolu polega na tym, że jest on nieprzewidywalny. Prześledźmy zatem najbardziej zaskakujące chwile w historii futbolu. Niejednokrotnie bowiem okazywało się, że boisko weryfikuje wszelkie przewidywania, założenia i przyjęte schematy.
1. Mistrz ściągnięty z wakacji… (1992)
W 1992 r. duńscy piłkarze byli pewni, że rozgrywki o czempionat w Europie obejrzą jedynie
w telewizji. Na 11 dni przed startem turnieju zawodnicy dowiedzieli się jednak, że zajmą miejsce Jugosławii, wykluczonej za działania wojenne w Bośni i Hercegowinie.
Nikt nie dawał większych szans ściągniętym prosto z urlopów, nieprzygotowanym Skandynawom. Przewidywano, że zakończą oni swój udział na fazie grupowej.
Tymczasem „Duński dynamit” zaskoczył piłkarską Europę, nie tylko wychodząc z grupy, ale też eliminując w półfinale aktualnych mistrzów Europy – Holendrów. W finale Peter Schmeichel i koledzy rozprawili się natomiast z mistrzem świata i zdecydowanym faworytem turnieju – reprezentacją Niemiec. Bramki Johna Jensena i Kima Vilforta zapewniły Duńczykom triumf w turnieju, w którym nawet nie mieli zagrać…
2. Brazylijska tragedia (1950)
Maracana – największy stadion świata i jednocześnie symbol największej klęski w historii brazylijskiego piłkarstwa. Termin maracanazo jest znane każdemu kibicowi Canarinhos.
W ostatnim mecz finałów Mistrzostw Świata w 1950 r. naprzeciw siebie stanęły drużyny Urugwaju
i Brazylii która byłatakim pewniakiem, że jeszcze przed finałem na złotych medalach wygrawerowano nazwiska zawodników, a tytuły gazet grzmiały „Oto mistrzowie świata!”.
Sami piłkarze Canarinhos także podchodzili do spotkania na ogromnym luzie – do końcowego triumfu wystarczał im nawet remis. Tymczasem czarny scenariusz sprawdził się w całości. Na bramkę Friacy Urugwajczycy odpowiedzieli trafieniami Schiaffino i Ghiggi i Złota Nike powędrowała w ręce Celestes. Niemożliwe stało się faktem.
3. Wielka grecka feta (2004)
Reprezentacja Grecji nigdy nie uchodziła za potęgę europejskiej i światowej piłki, a ich udział
na wielkich turniejach miał raczej symboliczny charakter. Również przed Mistrzostwami Europy 2004 w Portugalii Grecy nie byli zaliczani do grona pretendentów do końcowego triumfu.
Ich zwycięstwo w meczu otwarcia uznano za potknięcie będących faworytem gospodarzy, a nie pokaz siły Greków. Tymczasem żelazna dyscyplina wprowadzona w drużynie przez trenera Otto Rehaegela, pozwoliła im wyrzucić za burtę tak uznane zespoły jak Hiszpania, Rosja, Francja oraz Czechy.
W finale, który odbył się 4 lipca 2004 roku doszło do powtórki z pierwszego meczu – Portugalia kontra rewelacja turnieju - Grecja. Zawodnicy z kraju Homera po raz drugi pokazali rywalom miejsce w szeregu, zwyciężając 1:0 po bramce Angelosa Charisteasa.
4. Cud w Bernie (1954)
Aranycsapat, czyli reprezentacja Węgier z takimi zawodnikami jak Ferenc Puskas, Sandor Kocsis, Nandor Hidegkuti czy Zsoltan Czibor uznawana jest za jedną z najlepszych drużyn w historii piłki nożnej. Jednak podczas finału Mistrzostw Świata w 1954 r. w Szwajcarii, musieli oni uznać wyższość reprezentantów Republiki Federalnej Niemiec.
Zwycięstwo 3:2 nad absolutnym faworytem zszokowało cały piłkarski świat. Helmut Rahn, zdobywca 2 bramek w pamiętnym finale, określanym mianem „Cudu w Bernie”, przy każdej możliwej okazji powtarzał, że nie wie, jak jego ekipie udało się wówczas pokonać Węgrów.
5. Historyczne zwycięstwo z Niemcami (2014)
Jedna z najbliższych Polakom historii, pokazujących nieprzewidywalność piłki nożnej, wydarzyła się podczas eliminacji do Mistrzostw Europy w 2016 r. Reprezentantom Niemiec wydawało się niepojęte, że mogą stracić punkty w meczach z Polską. Ich pewność powiększał fakt, że nigdy nie przegrali oni z kadrą swoich wschodnich sąsiadów.
Jednak drużyna Adama Nawałki okazała się niegościnna dla mistrzów świata. Zamiast z pewnymi 3 punktami opuścili oni Warszawę z bagażem 2 goli autorstwa Arkadiusza Milika i Sebastiana Mili.
6. Lisy na szczycie (2016)
Drużyna, która w poprzednim sezonie cudem uniknęła relegacji, w kolejnym zostaje sensacyjnym mistrzem kraju? Jednak tej historii, która brzmi jak scenariusz filmu familijnego, byli świadkami wszyscy kibice angielskiej Premier League w sezonie 2015/2016.
W przedsezonowych typowaniach bukmacherzy nie dawali Leicester City (skądinąd słusznie) żadnych szans na triumf w lidze, określając szanse ich triumfu na 5000/1. Tymczasem ekipa Claudio Ranieriego, w której prym wiodło trio James Vardy – Riyad Mahrez – N’Golo Kanté, w całym sezonie odniosła zaledwie 3 porażki i wyprzedziła drugi w tabeli Arsenal aż o 10 punktów.
7. Z piekła do nieba… (2005)
Korki od szampana mogły strzelać w szatni Milanu już po pierwszej połowie finału Ligi Mistrzów
w 2005 roku. Za nieprawdopodobną uznano możliwość roztrwonienia trzybramkowego prowadzenia w trakcie drugich 45 minut. Puchar Europy był dla zawodników na wyciągnięcie ręki.
I wtedy wspaniałą pogoń rozpoczęła drużyna Liverpoolu. Podopieczni Rafaela Beniteza w ciągu
6 minut odrobili trzybramkową stratę. Dla zespołu z miasta Beatlesów trafiali kolejno Steven Gerrard, Vladimir Smicer i Xabi Alonso.
Jako że podczas regulaminowego czasu gry, jak i dogrywki nie padły już żadne bramki, konieczne okazało się przeprowadzenie serii rzutów karnych. Ich bohaterem został polski bramkarz Jerzy Dudek, który zatrzymał strzały Serginho, Andrei Pirlo oraz Andrija Szewczenki.
W ciągu jednego wieczoru w Stambule Liverpool i jego kibice przebyli drogę z piekła do piłkarskiego nieba…
8. …i z nieba do piekła (2002 i 2010)
Reprezentacja Tricolore, dzierżąca tytuł mistrza Europy i świata, była typowana za jednego
z głównych faworytów mundialu, który odbywał się w 2002 roku w Korei Południowej i Japonii. Francuzi mieli bez problemu przebrną stosunkowo łatwą grupę (Senegal, Dania, Urugwaj) i rozpocząć triumfalny marsz po zwycięstwo.
Les Bleus zakończyli jednak swój udział w mistrzostwach na 3 meczach, zdobywając jeden jedyny punkt po remisie z Urugwajczykami. W trakcie swojej azjatyckiej przygody ulegli zarówno Senegalowi, jak i Danii.
Podobny scenariusz stał się udziałem Francuzów także 8 lat później, na mundialu w RPA. Wewnętrznie skłócona i rozbita drużyna (tym razem wicemistrz świata) znów wróciła do domu z zaledwie jednym punktem po remisie z Urugwajem.
9. O kilka minut za długo… (1997, 1999)
Bayern Monachium i Legia Warszawa. Co łączy obie drużyny? Obu zabrakło zaledwie kilku minut
do zwycięstwa, które gwarantowałoby ostateczny triumf, odpowiednio w Lidze Mistrzów w 1999 r.
i Ekstraklasie 1997 r.
Legia jeszcze w 87 minucie prowadziła z Widzewem 2:0 i nic nie zapowiadało tragedii, która miała wówczas wydarzyć Warszawianom. Za sprawą gorącej motywacji trenera Janusza Wójcika, drużynie
z Łodzi w ciągu kilku minut udało się zdobyć 3 bramki i odwrócić losy meczu o 180 stopni. Ten mecz kosztował legionistów mistrzostwo Polski.
Jeszcze bardziej pluli sobie w brodę zawodnicy Bayernu Monachium. Trwał już doliczony czas gry,
a Bawarczycy nadal prowadzili z Manchesterem United i z utęsknieniem wyczekiwali momentu, kiedy podniosą do góry Puchar Ligi Mistrzów. Jednak ta chwila nigdy nie nadeszła. Za sprawą rezerwowych - Teddy’ego Sheringhama i Ole Gunnara Solskjaera - Czerwone Diabły zdołały odwrócić losy meczu
i Puchar pojechał na Old Trafford.
10. Czarny koń na szczycie (1967, 1979, 1980, 1982, 1986, 1991, 1993, 1995, 2004)
FC Barcelona, Real Madryt, Bayern Monachium, Manchester United, Juventus Turyn. To tylko kilka drużyn które co roku są wymieniane w kontekście największych faworytów do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Jednak nawet one musiały kilkukrotnie uznać wyższość „małych” klubów, które wznosiły się na wyżyny swoich umiejętności i ku zaskoczeniu kibiców (a często i własnemu) wznosiły w górę Puchar Europy.
Do najbardziej niespodziewanych zwycięzców w historii Champions League należą m.in. Celtic (1967), Nottingham Forest (1979, 1980), Aston Villa (1982), Steaua Bukareszt (1986), CrvenaZvezda Belgrad (1991), Olympique Marsylia (1993), Ajax (1995), czy też FC Porto (2004).
Nadesłał:
l.welpa
|
Komentarze (0)