Kultura » Kultura
"Pół żartem, pół serio" – film doskonały
Zobacz więcej zdjęć » |
Jeśli ktoś dotychczas nie oglądał komedii „Pół żartem, pół serio”, to pewnie dlatego, że jest jeszcze malutkim dziecięciem i niewiele z tego świata rozumie. Innych powodów nie znajdujemy. Film w reżyserii Billy’ego Wildera należy bowiem do tych, które można oglądać zawsze i wszędzie i nigdy się nie znudzą. Teraz wznowienie „Pół żartem, pół serio” ukazało się na płytach DVD.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Już dla samych aktorów warto zobaczyć ten film. Główne role grają Marylin Monore, Jack Lemon i Tony Curtis. A fabuła jest po prostu perfekcyjna i przezabawna. Dwaj muzycy – Joe (Tony Curtis) i Jerry (Jack Lemmon) z dnia na dzień tracą, a na dodatek pakują się w poważną kabałę: stają się świadkami krwawych porachunków gangsterskich i muszą uciekać przed mafią. Wpadają na świetny – jak im się wydaje – pomysł, by wyjechać z… orkiestrą żeńską na Florydę. Przebierają się więc za Josephine i Daphne i udają kobiety. Joe zakochuje się jednak w grającej na ukulele pięknej Sugar Kane Kowalczyk (Marylin Monore), natomiast Jerry, czyli Daphne, wpada w oko podstarzałemu milionerowi Osgoodowi Fieldingowi III (Joe E. Brown). Ale to wszystko nic. Na Florydzie odbywa się zjazd mafiosów, również tych, którzy ścigają Joe i Jerry’ego…
Na liście Amerykańskiego Instytutu Filmowego 100 najśmieszniejszych amerykańskich filmów wszech czasów „Pół żartem, pół serio” zajmuje pierwsze miejsce, a kończąca film kwestia Osgooda: „Nikt nie jest doskonały” (w oryginale „Well, nobody’s perfect”) uchodzi za jedną z najlepszych w historii kina.
Nadesłał:
puella
|
Komentarze (0)