Kobieta, zdrowie, uroda » Dziecko

Przeładowane klasy – palący problem polskich szkół

Szkoły tną wydatki i upychają uczniów w większych klasach, przez co przeładowanie stało się już problemem w większości polskich placówek. Jak podkreślają eksperci odbija się to na jakości kształcenia oraz obniża komfort pracy.

Nauczyciele muszą więc radzić sobie w trudnych warunkach i wprowadzają na zajęciach szkolnych narzędzia, dzięki którym możliwe jest indywidualne podejście do uczniów nawet w licznych klasach.

Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:

 

Luki w regulacjach

Największym problemem w kontekście przeładowanych klas jest brak odpowiedniego, formalnego uregulowania kwestii liczby uczniów w klasach. Obecny system oświaty w tym zakresie funkcjonuje w oparciu o ustawę z 1954 roku. Co prawda rozporządzenie (z dnia 27 sierpnia 2012 r. w sprawie podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół, które weszło w życie 1 września 2012 r.) określa maksymalną ilość uczniów w klasie, ograniczając ją do 26, jednakże zapis ten tyczy się wyłącznie edukacji wczesnoszkolnej (tzn. klas I-III szkoły podstawowej) i niestety nie jest surowo przestrzegany. A jak podkreślają nauczyciele i eksperci odbija się to na jakości kształcenia.

Dziecku okresie wczesnoszkolnym szczególnie potrzebne jest zindywidualizowanie wymagań, różnorodność zajęć, osobiste kontakty z pedagogami. Początek edukacyjnej drogi jest właściwie najważniejszy, ponieważ od niego zależeć będą przyszłe wyniki i umiejętności. To właśnie na tym etapie możliwe jest zdiagnozowanie i skuteczna korekta różnych dysfunkcji, czy odkrycie zdolności dziecka, ale tylko jeśli istnieje możliwość bliskiego, bezpośredniego kontaktu nauczyciela z dzieckiem. Przykładowo w 26 osobowej klasie nauczyciel może średnio poświęcić jednemu uczniowi niecałe dwie minuty, a np.15 osobowej aż trzy minuty, a im młodsze dzieci tym bardziej potrzebują kontaktu z nauczycielem – mówi Ewa Szelecka nauczycielka matematyki i ekspert Wydawnictwa Klett, drugiego co wielkości wydawcy edukacyjnego w Europie.

Palący problem

Z biegiem czasu problem przeładowanych klas zaczyna pogłębiać się na wyższych etapach edukacji (w szkołach gimnazjalnych i średnich). Tu liczebność klas warunkują najczęściej względy ekonomiczne, nie komfort nauki i pracy czy efektywność nauczania. Od 13 marca 2009 roku obowiązuje znowelizowane rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 20 lutego 2009 r. w sprawie warunków i trybu przyjmowania uczniów do szkół publicznych oraz przechodzenia z jednych typów szkół do innych, która stanowi, że za liczebność klas oraz ich ilość odpowiadają jednostki samorządu terytorialnego. W myśl ustawy o systemie oświaty z 7 września 1991, a konkretnie art. 5 ust.7 to na samorządach właśnie spoczywa odpowiedzialność za zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków do nauki, wychowania i opieki w szkołach i przedszkolach.

Problem jednak w tym, że zapis ten jest niezbyt precyzyjny. W konsekwencji samorządy mają wolną rękę w tej kwestii, co często wykorzystują. Przekraczanie określonej liczebności klas przez dyrektorów szkół nie spotyka się z niczyją reakcją. Władze szkoły najczęściej tłumaczą, że nie jest możliwe, aby kurczowo trzymać się dopuszczalnych norm. Częstą praktyką jest więc przyjmowanie dodatkowych uczniów z własnego regionu, nawet wtedy, gdy w szkole brakuje już wolnych miejsc, co doprowadza do przeładowania klas.

Technologie pomagają organizować pracę

Przyczyną przeładowanych klas jest także niż demograficzny. W szkołach jest mniej uczniów, a żeby zaoszczędzić na nauczycielskich etatach, szkoły upychają ich w większych klasach. I tak zamiast większą grupę uczniów rozbić na np. trzy klasy, tworzy się dwie większe.

Nauczyciele muszą więc radzić sobie w trudnych warunkach i wprowadzają na zajęciach szkolnych narzędzia, dzięki którym możliwe jest indywidualne podejście do uczniów nawet w licznych klasach. Z pomocą przychodzą między innymi nowe technologie, np. pod postacią platform e-learningowych, technologii mobilnych czy osobistego środowiska kształcenia. Te pierwsze to wirtualne platformy, do których uczniowie mogą mieć dostęp z każdego urządzenia z dostępem do Internetu. - Znajdują się na nich dodatkowe materiały uzupełniające podręczniki, testy, ćwiczenia, animacje czy gry dydaktyczne, które szczególnie uatrakcyjniają naukę najmłodszym uczniom. Za pośrednictwem takich platform nauczyciele mogą zadawać pracę domową, dostosowując zadania do indywidualnych potrzeb uczniów. Przykładowo, mogą wysłać zadanie całej klasie lub wybranej grupie uczniów. Platforma umożliwia też automatyczne poprawianie zadań i generuje raporty z wykonanej przez uczniów pracy, co daje wielką oszczędność czasu i ułatwia kontrolowanie postępów w nauce. – tłumaczy Ewa Frąckowiak, nauczycielka przyrody i biologii oraz ekspert Wydawnictwa Klett. Za pomocą tego narzędzia można więc udostępniać uczniom materiały indywidualnie dopasowane do ich potrzeb.



Redakcja CentrumPR informuje, że artykuły, fotografie i komentarze publikowane są przez użytkowników "Serwisów skupionych w Grupie Kafito". Publikowane materiały i wypowiedzi są ich własnością i ich prywatnymi opiniami. Redakcja CentrumPR nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Nadesłał:

pr@zarowkamarketing.pl

Komentarze (0)


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl
Opublikuj własny artykuł
Opublikuj artykuł z linkami

Kalendarium

Przejdź do kalendarium »

dodaj wydarzenie »

Ostatnio dodane artykuły

dodaj artykuł »