Kultura » Kultura
Ryszard Ćwirlej - "Ręczna robota"
Zobacz więcej zdjęć » |
Najnowsza książka Ryszarda Ćwirleja „Ręczna robota” to rasowy kryminał osadzony w realiach schyłkowego PRL. Blisko 400 stron doskonałej zabawy – nie tylko dla miłośników filmów Barei i fanów komiksów z kapitanem Żbikiem.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Starsi miłośnicy kryminałów pamiętają zapewne serię zeszytowych opowiadań „Ewa wzywa 07”, która ukazywała się przez 20 lat, aż do 1989 roku. W sumie ponad 140 opowiadań miało przybliżyć czytelnikom pracę Milicji Obywatelskiej. Poza ewidentnym wydźwiękiem propagandowym „Ewy” były jednak w większości bardzo dobrymi kryminałami, cieszącymi się sporym powodzeniem u czytelników. Do tego specyficznego gatunku kryminału, nazwanego przez Stanisława Barańczaka „powieścią milicyjną”, nawiązuje dziś z powodzeniem Ryszard Ćwirlej.
„Ręczna robota” (W.A.B.) to trzecia powieść Ryszarda Ćwirleja osadzona w realiach schyłkowego PRL-u. W 2007 roku zadebiutował powieścią kryminalną „Upiory spacerują nad Wartą”, rok później ukazał się „Trzynasty dzień tygodnia”. Teraz tropiący zbrodnie i tęgo popijający milicjanci z Poznania powracają w „Ręcznej robocie” . Jest 8 marca 1986 roku. W pociągu relacji Berlin-Poznań znalezione zostaje okaleczone ciało kolejarza. Brutalnie zamordowanemu mężczyźnie oprawca obciął rękę. Śledztwo prowadzi bez specjalnego entuzjazmu chorąży Teofil Olkiewicz, słynący raczej z zamiłowania do mocnych trunków niż talentu do rozwiązywania kryminalnych zagadek. Szybko znajduje więc podejrzanego, który z morderstwem nie ma nic wspólnego, ale dobrze wygląda w statystykach zatrzymań. Morderstwo kolejarza okazuje się jednak początkiem zbrodniczej serii, a w rozwikłanie jej zagadki włączą się szybko zwierzchnicy chorążego – pijanicy, a także król poznańskich cinkciarzy Gruby Rychu.
Wątek zbrodni i śledztwa stanowi oczywiście oś całej powieści. Ale w „Ręcznej robocie” równie ważne jest całe tło, specyfika PRL-u końca lat 80., znakomicie opisana przez Ćwirleja. Młodszym czytelnikom ta rzeczywistość, w której „…picie alkoholu było niemal obowiązkowe, a posiadanie samochodu czy dobrej pralki świadczyło o luksusie” – wyda się dziś zupełnie nierzeczywista, fantastyczna i równie absurdalna jak skecze Monty Pythona. Ale starsi na pewno odnajdą w niej doskonale znane sobie sytuacje, które nie zawsze wywołują uśmiech nostalgii… Ryszard Ćwirlej, rocznik 1964, pamięta doskonale realia schyłku lat 80. i oddaje ich klimat z reporterską dokładnością. Możemy to stwierdzić z pełnym przekonaniem, bo z racji na rocznikowe podobieństwo pamiętamy równie dobrze cinkciarzy, pewexy, niedostępne piwo i niewyobrażalny luksus, jakim był przemycony z Berlina Zachodniego toporny magnetowid. Jest więc dla nas powieść Ryszarda Ćwirleja w równej mierze bardzo dobrym kryminałem, co literaturą faktu. I za to autorowi należą się największe słowa uznania. Udaje mu się bowiem przedstawić peerelowską rzeczywistość bez przerysowań i hiperboli, bez typowej, łatwiej nostalgii za „lepszymi” czasami, ale i bez zajadłego potępiania wszystkiego co było naznaczone stygmatem dawnego ustroju.
Wspomniana już powieść milicyjna jako gatunek przeżywa dziś swoją drugą młodość. Dawne wydania osiągają na internetowych aukcjach spore ceny, działa też aktywnie Klub Miłośników Polskiej Powieści Milicyjnej „Mord” (www.klubmord.com). Część literaturoznawców bardzo krytycznie ocenia powieść milicyjną, na której zaciążyła nachalna propaganda Komendy Głównej MO. I choć flirtowali z nią tacy autorzy jak np. Janusz Głowacki, Andrzej Szczypiorski czy Aleksander Ścibor-Rylski, przez ostatnie lata była pariasem polskiej literatury popularnej XX wieku. Tym większe słowa uznania należą się Ryszardowi Ćwirlejowi za odwagę w sięgnięcia do tego nurtu i zdefiniowanie go na nowo, zdjęcie z niego propagandowego odium na rzecz faktograficznej dokładności. Jako miłośnicy zarówno kryminałów, jak i literatury faktu, czekamy z niecierpliwością na kolejne powieści.
SK
Nadesłał:
puella
|
Komentarze (0)