Kultura, sztuka » Muzyka
„Hurra!” Kultu numerem 1 w 2009 roku
Zobacz więcej zdjęć » |
Najnowsza płyta Kultu „Hurra!” spodobała nam się już po pierwszym słuchaniu, a z każdym następnym utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że to album udany. Mówimy o muzyce, bo z tekstami jest gorzej. Ale i tak – na razie – „Hurra!” (S.P. Records) jest dla nas numerem 1 polskiej muzyki w roku 2009.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Na czternastym albumie, nagranym po czteroletniej przerwie, Kazik Staszewski i jego koledzy z zespołu przywołali to, co najlepsze w ich dyskografii, zwłaszcza z płyt „Spokojnie”, „Tata Kazika” i „Muj wydawca”. Muzycznie to płyta urozmaicona, pełna cytatów i nawiązań do innych artystów, od Johnny’ego Casha, The Clash do Grześkowiaka i Grzesiuka. Świetnie brzmią organy, przypominając stare kultowe czasy, a waltornię Krzysztofa Banasika, który odszedł z zespołu, z powodzeniem zastępują puzon Jarosława Ważnego i trąbka Janusza Zdunka.
Naszymi faworytami na „Hurra!” są „Karinga” (rewelacja), „Amnezja”, „Marysia”, „To nie jest kraj moich snów”. No i mamy słabość do „Chcemy trzymać w garści świat”.
Jeśli zaś chodzi o teksty, a na nie zawsze zwracamy uwagę, Kazik nie jest w najwyższej formie. Częste, za częste powtórzenia praktycznie w każdym utworze służą tekstowemu watowaniu piosenek. Przede wszystkim jednak lider Kultu, tak jakby zmęczony dyżurną rolą przewrotnego moralizatora, z mniejszym przekonaniem wypowiada się w kwestiach dotyczących polityki, religii czy w ogóle społeczeństwa, uciekając niekiedy w banał. Piszemy o tym, gdyż od Kazika Staszewskiego, syna Stanisława, literacko wymagać należy więcej.
Ale też, musimy to przyznać, Kazik nawet w słabszej formie bije na głowę domorosłych tekściarzy płci obojga, których słowne wytwory słyszymy w większości polskich piosenek.
Nadesłał:
puella
|
Komentarze (0)