Rozrywka i wypoczynek » Sport
Fabiański zagra z Manchesterem?
Zobacz więcej zdjęć » |
Leo Beenhakker zapowiedział, że Fabiański na pewno zagra w ostatnim tegorocznym meczu reprezentacji - z Irlandią w Dublinie. - Fajnie, mam w Irlandii sporo kuzynów, będą na stadionie - mówi ze śmiechem 23-letni bramkarz. W ostatnich dniach ma się z czego cieszyć. We wtorek, na ostatnim treningu przed pojedynkiem z Fenerbahce, menedżer "Kanonierów" Arsene Wenger do końca szachował składem i nie było jednoznacznie powiedziane, który bramkarz zagra z Turkami. Almunia w dwóch ostatnich meczach Premier League puścił sześć goli, a jego klub zdobył zaledwie punkt. - Z doświadczenia wiem, że boss nie działa pochopnie. Zawsze daje szansę na rehabilitację - mówi Fabiański. Ale tym razem francuskiemu trenerowi ułatwił sprawę sam Almunia. Nie zjawił się na środowej zbiórce i było jasne, że zagra Fabiański. - Manu zatruł się w nocy, mecz obejrzał z trybun - wyjaśnia polski bramkarz, który spisał się bez zarzutu.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Obronił sześć strzałów, nie popełnił błędów przy dośrodkowaniach. "Gdy odbił uderzenie Gokhana Gonula, pokazał, dlaczego Wenger tak bardzo go ceni" - napisał "Daily Telegraph".
- Turcy nie grali otwartego meczu, wyciągnęli wnioski ze spotkania w Stambule, gdzie próbowali atakować i dostali pięć goli - mówi Fabiański. - Moja gra wyglądała solidnie, ale boss nic o mnie nie powiedział. Trener bramkarzy przyznał, że obawiał się mojego występu. Nie grałem ponad miesiąc, nie wiedział, czy nie straciłem czucia piłki, odległości, pewności siebie. Później mnie chwalił, ale to tylko trener bramkarzy.
Polakowi nogi nie drżały, kiedy wychodził na boisko, był tak skoncentrowany, że nawet nie słyszał hymnu Champions League. A strzały Brazylijczyka Roberta Carlosa nie okazały się tak trudne do wyłapania, jak się spodziewał. Ale i tak gra przeciwko mistrzowi świata i zdobywcy Ligi Mistrzów była dla Fabiańskiego największą frajdą w tym spotkaniu.
Zadowoleni byli także kibice. Wielu nie miałoby nic przeciwko, by Polak wskoczył do pierwszej jedenastki na stałe. "W jednej sytuacji zaryzykował, wpakował się w napastników i wypiąstkował piłkę. Almunia patrzyłby i miał nadzieję" - można przeczytać na internetowej stronie kibiców "Kanonierów. - Ostatnio Hiszpan nie pomagał pogrążonej w kryzysie drużynie. Gdyby nie fatalna postawa całego zespołu, pewnie nagonka na Almunię trwałaby w najlepsze - mówi Tim Nichols, dziennikarz "Daily Mail" zajmujący się Arsenalem.
Czy niezłe recenzje spowodują, że Fabiański zagra w sobotę z Manchesterem United? - Sytuacja nie jest już tak jednoznaczna jak wcześniej, kiedy to Almunia był numerem jeden. Teraz szanse oceniam pół na pół - mówi Fabiański. I przypomina poprzedni sezon, kiedy Jens Lehmann popełniał błędy i Almunia dostał szansę. Bronił dobrze, ale po chwili odpoczynku Wenger znowu postawił na Niemca. Dopiero kolejne pomyłki spowodowały, że Hiszpan na stałe zajął miejsce między słupkami. - Sytuacja faktycznie jest bardzo podobna, a Łukasz bardzo bliski celu. Szlagier z MU to dla niego wielka szansa - uważa Nichols.
- Boss ma naprawdę ciężki orzech do zgryzienia, a los bramkarza jest niewdzięczny. Muszę być bardzo cierpliwy, akceptować każde postanowienie i walczyć o swoje na treningach. W każdym razie nie dałem żadnego powodu, by nie grać w następnym spotkaniu - wzdycha Fabiański. I nawiązuje trochę do sytuacji w kadrze. Dwa dobre występy ze Słowenią i San Marino nie dały mu bluzy z numerem jeden w kolejnych spotkaniach o punkty z Czechami i Słowacją.
- Wiadomo, jaką osobowością jest Artur Boruc. Byłem przygotowany na taką decyzję selekcjonera - mówi Fabiański. - Ból był niemały, pogodzić się było ciężko, ale co mogłem zrobić? Obrazić się? Polecieć na skargę do dziennikarzy? To nie w moim stylu. Byłem zły, ale zagryzłem wargi i uznałem to za motywację do dalszej pracy. W Arsenalu nasz psycholog powiedział o mnie "fantastic team player". Coś w tym jest. Mam umiejętność akceptowania decyzji niekorzystnych. Dlatego może moja cierpliwość jest ostatnio wynagradzana i mam nadzieję, że 19 listopada w Dublinie zagram nie w ramach rekompensaty za to, że z Czechami i Słowacją siedziałem na ławce rezerwowych. (Sport.pl)
Nadesłał:
fuburek
|
Komentarze (0)