Kultura » Kultura
Wywiad z Izabelą Cywińską cz.I
Zobacz więcej zdjęć » |
Łukasz Maciejewski: Przyszedłem na wywiad wcześniej. Obejrzałem fotosy wiszące w foyer. Z tyłu, za szatnią, wstydliwie poupychane, utrwalone na fotografiach lata świetności tego teatru: z Woszczerowiczem, Świderskim, Śląską, z kolei na pierwszym planie - zdjęcia szmirowatej teatralnej codzienności Ateneum.
Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:
Izabella Cywińska: Ateneum cieszy się wielkim uznaniem widzów i bez wątpienia mniejszym ze strony krytyki i ludzi teatru. Publiczność przychodzi tutaj głównie dla ukochanych aktorów, repertuar nie ma chyba dla nich takiego znaczenia. To problem, który na pewno mnie dopadnie. Kiedy pojawiały się ostatnio ambitne premiery - np. "Sonata jesienna" Bergmana czy "Powrót do domu" Pintera - okazywało się, że nie ma widzów dla takich przedstawień.
Wspaniały Gustaw Holoubek zostawił Ateneum w słabej kondycji artystycznej.
Podejrzewam, że Gustawa w ostatnich latach interesowały inne rejony. W większym stopniu duch niż czasami bardzo prozaiczna praca u podstaw - szukanie repertuaru, budowanie zespołu. Chory Holoubek wadził się z metafizyką, a prowadzenie teatru to także wszystkie małe literki alfabetu. I dopiero takie drobiazgi, przy sprzyjających okolicznościach, tworzą wielkość. Ale nie wolno zapomnieć o "Edypie" Holoubka. To wielki spektakl.
Diametralnie zmieniając styl repertuarowy, musisz liczyć się z faktem, że część publiczności teatru machnie na was ręką.
To będzie ewolucja, nie rewolucja. Nie zamierzam ściągać z afisza spektakli, które od lat cieszą się tu największą popularnością, ale będę proponowała inny repertuar. Nie wiem, jak długo potrwa okres przejściowy. Czy nowi-starzy widzowie zechcą się z nami podzielić swoimi refleksjami na temat premierowych przedstawień? Bardzo na to liczę. Ale zanim zostaniemy zaakceptowani, będziemy musieli ostro się napracować.
Widzowie przychodzili do Ateneum głównie na rzeczy lekkie.
Nie sprowokujesz mnie, żebym krytykowała to, co zostało w Ateneum zrobione w ostatnich latach, ale kiedy zdecydowałam się objąć stanowisko dyrektora artystycznego tego teatru, wiedziałam, że muszę mieć pewność, że będę robiła rzeczy, za które będę mogła poczuć się odpowiedzialna. Nie tylko jako dyrektor, także jako artysta.
Teatralny tort z ambicjami został już dawno w Warszawie rozdzielony i będzie ci ciężko zbudować nową osobowość Ateneum.
Mam nadzieję że się mylisz. Teatrów, które czują się w obowiązku formować świadomość i gusta widza, nie ma, wbrew pozorom wiele. W Warszawie to Współczesny Maćka Englerta, także Narodowy, który pod dyrekcją Jana Englerta urósł do rangi najważniejszej sceny w Polsce - zresztą za dyrekcji Grzegorzewskiego też był taki, tyle że trochę inaczej. Niewiele jeszcze wiemy o nowym Dramatycznym: dopiero się zapowiada.
Rozmaitości, teatr Warlikowskiego...
Rozmaitości nie są teraz w dobrym momencie, a na temat teatru Warlikowskiego nic nie możemy jeszcze powiedzieć.
A co możemy powiedzieć o Ateneum?
Daruj, że zacznę od "oczywistej oczywistości": teatr spełnia dzisiaj zupełnie inną rolę niż w latach 70. czy nawet 90. Jesteśmy przytłoczeni mnóstwem bodźców: muzyka, puby, internet, filharmonia, DVD, telewizja, wystawy, performensy. Wszystko. Codziennie dochodzą dziesiątki nowych ofert. W tej sytuacji teatr utrzymywany z pieniędzy publicznych nie powinien startować w zawodach stricte komercyjnych. Mamy inne zadanie. Spełnieniem moich marzeń byłyby takie propozycje artystyczne, które godząc atrakcyjne wykonanie (aktorstwo, inscenizację, scenografię) pozwoliłyby widzom trochę dojrzeć - coś ważnego przeżyć, a czasami także się wzruszyć.
To piękne, ale naiwne mrzonki. Chcesz to osiągnąć w Ateneum, z takim - a nie innym, zespołem?
Myślisz schematami. Ten zespół jest różnorodny. Znaczna jego część, wśród nich ci najwybitniejsi, jest entuzjastycznie nastawiona do zmian, inni pewnie trochę mniej, ale tak jest zawsze i wszędzie. Jesteśmy koczownikami ulotnych spełnień, dlatego ciągle zmieniamy artystyczne adresy. Wędrujemy tam, gdzie czujemy się bezpieczni i usatysfakcjonowani: z miejsca na miejsce; z teatru do teatru. A zatem, jeżeli nawet z kimś z zespołu się rozstanę, to nie ze względu na konflikt personalny czy awantury w bufecie, tylko na różnice w rozumieniu sztuki. To szlachetniejszy kruszec. Wcześniej zaplanowane wędrówki będą konieczne. W następnym sezonie, kiedy już się lepiej poznamy, będziemy się zastanawiać nad celowością dalszej współpracy. Teatr to sztuka zespołowa, to zobowiązuje wszystkie strony.
Kiedy w 1970 roku obejmowałaś dyrekcję Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu, zwolniłaś cały (zastany) zespół aktorski. Może podobne, ostre "wietrzenie" przydałoby się także w Ateneum?
Kiedy przyjeżdżałam do Kalisza byłam młoda i nastawiona rewolucyjnie. Chciałam za wszelką cenę i szybko zrobić na prowincji najlepszy teatr na świecie! W Ateneum nie chcę się ścigać ze światem, tylko z sobą: z moimi ambicjami, marzeniami.
Zespół aktorski już się powiększył.
Dołączyła do nas Jadwiga Jankowska-Cieślak, Katarzyna Herman, Iza Kuna, Magdalena Schejbal, Wojciech Brzeziński z teatru Anny Augustynowicz, doangażowałam także paru młodych po szkole, a w planach mam jeszcze kilka transferów, ale nie mogę się teraz wygadać (śmiech).
Komentarze (0)