Kultura, sztuka » Kultura

"Na rogu świata i nieskończoności" - recenzja

"Na rogu świata i nieskończoności" - recenzja
Zobacz więcej zdjęć »
„Na rogu świata…” to przede wszystkim opowieść zasłyszana przy kawie, przy stoliku na rogu Nowego Światu i Alej. Nie ma tu krwi, przemocy czy niewinnych ofiar. Jedyny pościg to ten za właściwą definicją sensu istnienia.

Wydawnictwo Iskry przygotowało kolejną ucztę dla wielbicieli słowa pisanego i mówionego – ukazało się wznowienie książki „Na rogu świata i nieskończoność. Wspomnienia o Franciszku Fiszerze” – zebrane przez Romana Lotha - informuje SalonKulturalny.pl.

Zamów artykuły sponsorowane na serwisie CentrumPR.pl w kilka minut, poprzez platformę Link Buildingu np.:





Kim był Franciszek Fiszer? Być może najbardziej znanym „Panem Nikt” w Warszawie z przełomu XIX i XX wieku. Człowiek wielki duchem i posturą, a do tego uznany gawędziarz. Przede wszystkim jednak filozof – metafizyk. Bóg – jak sam siebie określał.

Wśród osób wspominających postać Franca Fiszera odnajdujemy najsmaczniejszą śmietankę: Boya, Słonimskiego, Lechonia, także Tuwima. Razem z kilkoma innymi osobami parającymi się piórem wspominają człowieka, który nie zostawił po sobie nawet jednej notatki. Administracyjnie Fiszer również nie ułatwia zadania, gdyż jak sam mawiał: „Metafizycy są niemeldowalni”.

„Na rogu świata…” nie jest jednak książką dla każdego. Po pierwsze – nie wszyscy muszą lubić wspomnienia, a właśnie z nimi mamy tu do czynienia. Po drugie – opowieść dotyczy postaci wybitnie warszawskiej. Nie wszystkim też przypadnie do smaku deser z bon motów i anegdot, które nie zawsze przetrwały próbę druku. Nie będzie dużą przesadą, jeśli dodam, że trzeba być odrobinę snobem – literackim snobem – by odnaleźć przyjemność w tej lekturze.

„Na rogu świata…” to przede wszystkim opowieść zasłyszana przy kawie, przy stoliku na rogu Nowego Światu i Alej. Nie ma tu krwi, przemocy czy niewinnych ofiar. Jedyny pościg to ten za właściwą definicją sensu istnienia, która zmieniała się każdego dnia i unikała ścigającego ją Fiszera. To historia człowieka, który prawdopodobnie nigdy nie trudził się wykonywaniem płatnego zawodu, a jednak potrafił swoim przyjaciołom zafundować wycieczkę do Paryża.

Fiszer stracił swój majątek, lecz zyskał przyjaciół i rzeszę zwolenników, dzięki którym brak własnych posiadłości nie był dla niego ciężarem. Choć nie zostawił po sobie jednego napisanego słowa, to i tak – aż po ostatnią wizytę w kawiarni – mógł liczyć na towarzystwo przy stoliku, a może nawet na zafundowany przez kogoś obiad i odwdzięczyć się rzeczową i barwną dyskusją.

O samej książce dodam jeszcze tylko jedno – nie próbujcie jej czytać non stop. Może Wam się uda, ale biorąc pod uwagę ilość anegdot, ciekawostek, czy różnych wersji tych samych historii zdecydowanie lepiej rozłożyć sobie lekturę na kilka, a może i kilkanaście wieczorów.

Kamil Świątkowski

www.przykominku.com



Redakcja CentrumPR informuje, że artykuły, fotografie i komentarze publikowane są przez użytkowników "Serwisów skupionych w Grupie Kafito". Publikowane materiały i wypowiedzi są ich własnością i ich prywatnymi opiniami. Redakcja CentrumPR nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Nadesłał:

puella

Komentarze (0)


Twój podpis:
System komentarzy dostarcza serwis eGadki.pl
Opublikuj własny artykuł
Opublikuj artykuł z linkami

Kalendarium

Przejdź do kalendarium »

dodaj wydarzenie »

Ostatnio dodane artykuły

dodaj artykuł »